Sztuka książki. Odsłona trzecia.
Rafał Jakubowicz
Sztuka przestanie być dostępna na każdym kroku, tzw. artyści będą ją robić po cichu i pokazywać żonom, mężom lub przyjaciołom.
Maria Anna Potocka [1]
„Sztuka książki”, czy „książka artystyczna” to określenia, które weszły już do repertuaru słownika historii sztuki. Aczkolwiek, co znamienne, zakresu pojęciowego owych terminów nie sposób jednoznacznie zdefiniować. Są mgliste, wymykają się, na co zwróciła uwagę Alicja Kępińska, identyfikacji.[2] Ta swoista ucieczka od klasyfikacji i wewnętrznej kategoryzacji stanowi paradoksalnie o sile fenomenu, jakim jest książka artystyczna.
„Książka jest bytem szczególnym w obszarze sztuki. Jest sobą i nie jest zarazem: przynależąc do zjawiska ‘książki’ i do sztuki, funkcjonuje - pisała Alicja Kępińska - w dwóch przestrzeniach, które zabarwiają się wzajemnie.”.[3] Sztuka książki nie ma nic wspólnego z ilustratorstwem, przynależnym dziedzinie grafiki użytkowej. To zasadniczo różne jakości. Genezy książki artystycznej należy szukać w intelektualno-twórczej atmosferze przełomu lat 60. i 70., czasie intensywnych i głębokich przeobrażeń myślenia, związanych z falą konceptualizmu.[4] Konceptualizm przyniósł pogłębioną refleksję nad sztuką, przede wszystkim zaś wieloaspektową analizę artystycznego języka. Nastąpiło zbliżenie sztuki do teorii.
W twórczości artystów, którzy zajmują się tak niepochwytną dziedziną, jaką stanowi sztuka książki brak jakichkolwiek wiążących analogi formalnych, czy ideowych. Nie jest to dyscyplina, czy nawet tendencja, w tradycyjnym rozumieniu. Termin wymyka się jakiejkolwiek definicji. Tym, co zdaje się łączyć artystów zajmujących się książką jest, w moim przeświadczeniu, pewien stan świadomości, pewna gotowość namysłu. Sztuka książki, zakładając indywidualny kontakt z widzem, wymaga ogromnego zaangażowania jego wrażliwości i nade wszystko - intelektu. Tak więc, twierdzenie, iż książka artystyczna posiada konceptualny rodowód nie będzie chyba nadużyciem. Można to ująć inaczej: sztuka książki jest świadoma przemian jakie przyniosła refleksja konceptualna. Dzieli z konceptualizmem zainteresowanie językiem i znakiem. „Konceptualizm - mówiła Alicja Kępińska - przyjrzał się między innymi takiej aktywności, jak ‘writing’ - fenomen pisma. Nie po to, aby odczytywać w piśmie narrację, lecz pismo właśnie. Analiza ta dostrzegła też książkę - nie jako pojemnik dla określonych treści - lecz obiekt sam w sobie, jako rzecz samoreferencyjną.”.[5] Sztuka pojęciowa przyniosła nowe, świeże spojrzenie na pismo, na książkę w ogóle. Stąd pozostał zaledwie krok do jej przedefiniowania i „oswojenia” już na płaszczyźnie artystycznej.
Sztuka książki wpisuje się w tradycję. Odnosi się nie tylko do sztuki konceptualnej, poezji konkretnej, sztuki poczty, czy szerzej - obszaru neoawangardy - ale do wielowiekowej tradycji kultury, liczącej przynajmniej pięć tysięcy lat, czyli tyle ile liczą dzieje pisma. Nierzadko odwołuje się do Idei Księgi, a przez to - historii religii.
Jest przedmiotem - przedmiotem na którym artysta wywiera osobiste piętno, „piętno ręki”. Kontakt z nią jest „fizycznym” kontaktem z realnym obiektem (którego forma nota bene nie musi wcale przypominać książki). Co więcej, kontakt ten odbywa się często r ó w n i e ż na płaszczyźnie estetycznej, będącej wartością marginalizowaną i dyskredytowaną przez radykalnych wyznawców konceptualizmu. Książka jako „namacalny obiekt” pełni zdecydowanie odmienną funkcję aniżeli dokumentacja w sztuce pojęciowej. Estetyka wykonania nie jest celem samym w sobie, nie wynika z prostej potrzeby tworzenia „pięknych przedmiotów”, potrzeby „upiększania świata”. Estetyka jest raczej inherentną cechą języka, jakością aktywną w procesie kreowania znaczeń. Stanowi element artystycznej strategii; świadome powoływanie wizualnych środków, służące otwarciu umysłu na wartości znajdujące się gdzieś w sferze „pomiędzy”. O tym, że określony obiekt ujmujemy w kategoriach sztuki książki decydują nie tyle właściwości wizualne, czy zastosowane środki formalne, co specyficzność języka, sposób przekazu, i co ważniejsze - jego treść. Albo inaczej: niekiedy decydują środki formalne, kiedy indziej kontekst prezentacji albo też istota przekazu. „Książka artystyczna - pisał Piotr Rypson - to dosyć umowny termin oznaczający różnorodne eksperymenty z przestrzenią zapisu, tekstu, lub tekstu połączonego z obrazem. Sposoby alternatywnego traktowania nośnika tekstu dotyczą zarówno samej formy książki, dobrze znanej, przez artystę zaś przekształcanej - lub też dotyczą natury nośnika, a więc próbują zastosować odmienne od książki media [...].”.[6]Alicja Kępińska użyła wobec książki określenia „byt między bytami”. Mówiła: „Mamy tu proces translacji, kiedy patrzenie objawia się jako czytanie, czytanie jako widzenie, jako słyszenie. Czyli nagle okazuje się, że kontakt z książką porusza i ‘przemieszcza’ aktywność zmysłów: nie były one uprzednio w ten sposób angażowane. Nadto zjawisko książki nie zmierza do żadnej finalnej definicji; pomija kategorię ‘rozwoju’ i nie ustanawia własnej historii. Nigdy do końca nie będziemy wiedzieli, z czym tak naprawdę mamy do czynienia: ten fenomen skutecznie broni swojej tajemnicy.”.[7]
Jednym z niewielu miejsc-enklaw, w których ten obszar artystycznej aktywności znalazł należytą uwagę, respekt i zrozumienie, zdaje się być prowadzona przez Tomasza Wilmańskiego poznańska Galeria AT. „Książka była dla artystów z końca lat 60., jako odrębne dzieło sztuki, także - mówił Tomasz Wilmański - formą ucieczki, czy niezgody na manipulację, jaka zaistniała w skomercjalizowanym rynku sztuki panującym wówczas na zachodzie.”[8]
W Galerii AT indywidualne wystawy artystów zajmujących się sztuką książki realizowane były już od początku lat 80., czyli od pierwszych lat jej funkcjonowania. Wystawa z cyklu Książka i co dalej skupiła artystów różnych generacji, związanych wcześniej z galerią. Uczestniczyli w niej: Joanna Adamczewska, Joanna Hoffmann, Jarosław Kozłowski, Waldemar Kremser, Waldemar Petryk, Cezary Staniszewski, Andrzej Szewczyk i Tomasz Wilmański. Nie była to wystawa podsumowująca fenomen książki artystycznej jako takiej. Była to prezentacja autorska. Prezentacja zaproszonych przez Wilmańskiego artystów - twórców o dojrzałych i ukształtowanych postawach, których działalność różni się zarówno ideowym przesłaniem, jak i formalnymi rozstrzygnięciami. Co ich łączy? Książka jest istotnym elementem ich twórczego doświadczenia, wchodzącym w relację z całością dzieła; stanowi integralną część realizowanego przez nich indywidualnego programu.
Trzeba zaznaczyć, iż wystawa Książka i co dalej jest trzecią z kolei prezentacją poświęconą książce artystycznej, zorganizowaną przez Galerię AT. Pierwsza ekspozycja, będąca inicjatywą Galerii AT odbyła się w 1990 roku w Bibliotece Raczyńskich. W tym samym czasie w Muzeum Sienkiewicza miał miejsce towarzyszący wystawie pokaz ponad 150 książek i druków prestiżowego berlińskiego wydawnictwa Rainer Verlag, przekazanych następnie w darze poznańskiej bibliotece. Swe prace pokazała wówczas większość artystów zaproszonych do udziału w tegorocznej prezentacji. Tak więc obecna wystawa oferuje możliwość bliższego przyjrzenia się ewolucji sztuki i postaw wymienionych autorów, z perspektywy minionej dekady. Drugą prezentacją z cyklu Książka i co dalej był zorganizowany w 1991 roku, w auli PWSSP (dzisiejszej ASP) indywidualny pokaz-koncert książek akustycznych autorstwa Joanny Adamczewskiej -Acoustic Books.
Ważną cechą książki artystycznej jest unikatowość. W tym obszarze istnieje ogromna, nieskrępowana różnorodność medialna. Piotr Rypson, w swych rozważaniach przytacza systematyzujący podział jakiego dokonał Clive Phillpot, kurator z The Museum of Modern Art.[9] Podział ten obejmuje: zwykłe książki („just books”), książki-dzieła („booksworks”) i obiekty książkowe („book objects”). Prace zaprezentowane w ramach wystawy w Galerii AT, zgodnie z powyższą klasyfikacją można by wpisać w dwie grupy - „booksworks” i „book objects”. Jednakże podział ten w kontekście konkretnych wypowiedzi twórczych, jak każde uproszczenie, zdaje się być niewystarczający...
Andrzej Szewczyk na wystawie Książka i co dalej zaprezentował jedną ze swych ksiąg-obiektów - „pisaną” woskiem i ołowiem... Materiały te są znakiem, emblematem jego sztuki. Wosk to materia cielesna. Ołów - trucizna, substancja smutku i narzędzie bólu. Płynny ołów wtopiony z premedytacją w pokrytą woskiem książkę jest rodzajem gwałtu, przemocy. Narzędzie zadawania bólu staje się, paradoksalnie, rodzajem pisma. Sposobem i istotą przekazu...
Szewczyk określa się jako malarz. Jednakże jego sztuka niewątpliwie wykracza poza konwencjonalnie pojmowane malarstwo. Można powiedzieć, że podejmuje on z malarstwem grę. Artysta w 1981 roku w Galerii Foksal, z którą od wielu lat nieprzerwanie współpracuje, zrealizował wystawę Przestrzeń zawsze ta sama, czy rośnie czy maleje. Pokrył on wówczas podłogę galerii równo ułożonymi strużynami kolorowych kredek. Inną ważną realizacją Szewczyka była wystawa mająca miejsce w 1986 roku w Muzeum Okręgowym w Chełmie,Malarstwo obrazu ujednolicone z malarstwem ścian. Praca ta była pytaniem o pojmowanie malarstwa, o jego granice.
W sztuce Szewczyka granica pomiędzy książką, obiektem, rzeźbą, aranżacją przestrzenną a obrazem jest płynna. Jaromir Jedliński, który postawę Andrzeja Szewczyka określił kiedyś mianem „e r u d y c j i w r a ż l i w o ś c i”, w eseju towarzyszącym jego indywidualnej wystawie w Muzeum Sztuki w Łodzi w 1988 roku, spostrzegł, iż „pisanie obrazów” to dla tego artysty „niezbywalna konieczność”.[10] Wiesław Borowski zauważył natomiast, iż dzieła Szewczyka „[...] odpowiadają wymarłym językom, stanowiącym źródło całej naszej kultury.” [11] Można powiedzieć, że twórczość Andrzeja Szewczyka, we wszystkich swych przejawach, niezależnie od powołanych środków, odnosi się do symboliki pisma, idei Księgi, czy idei Biblioteki. Warto przywołać najbardziej chyba znaną realizację artysty, Bazylika-Biblioteka, wystawioną pierwotnie w Galerii Foksal, a następnie zakupioną do kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi. Bazylika-Biblioteka to dwadzieścia jeden dębowych bloków, „inkrustowanych” ołowiem steli, ustawionych na wydzielonym, wysypanym solą prostokącie podłogi, w porządku odpowiadającym porządkowi klasycznej romańskiej świątyni - bazyliki.
W pracach Andrzeja Szewczyka znaczenie zawiera się, zdaniem Jaromira Jedlińskiego, „[...] pomiędzy linearnością pisma a kształtem nieczytelnej litery.” [12] Pismo Szewczyka jest niemożliwe do rozszyfrowania na poziomie znaczeniowym. Jego recepcja wiąże się z doznawaniem. „Pismo, którym on się posługuje, nie jest pismem do jednoznacznego, semantycznego odczytania. To jest pismo, które poszukuje porozumienia na zasadzie pewnej analogi doświadczeń życiowych, czy analogi biografii, niekoniecznie ludzi żyjących w jednej epoce, niekoniecznie ludzi sobie współczesnych. Szewczyk poszukuje - powiedział Jaromir Jedliński - sposobu budowania analogii pomiędzy swoja pracą, a biografią odbiorcy.” [13] „Biografia - mówił artysta - to jest to moje aktualne bicie serca, które umożliwia mi trwanie w tym świecie.” [14] Szewczyk sięga do życiorysów wybranych postaci z historii kultury, jak między innymi Abelard i Heloiza, Franz Kafka i Felicja Bauer, John Berryman, Dylan Thomas, Malcolm Lowry etc. Artysta wielokrotnie podkreślał wagę owych biografii, które - jak twierdzi - go wzbogaciły; mógł bowiem zestawić z nimi intensywność swego trwania, swej przemijalności.
W inny sposób do idei Biblioteki odnosi się Jarosław Kozłowski.
Zainteresowanie książką w przypadku Jarosława Kozłowskiego sięga jego najwcześniejszych działań, jeszcze z lat 70. Zainteresowanie owo towarzyszyło fascynacji językiem, logiką, filozofią analityczną. Powstały w owym czasie takie książki, jak między innymi: A-B, Język, Reality, Grammar, Lekcja... Ostatnie prace mają zdecydowanie odmienny charakter, jednak w jakiś sposób - choć nie bezpośrednio - „wyrosły” na kanwie tamtych doświadczeń.
Na wystawie w Galerii AT artysta zaprezentował realizację przestrzenną składającą się z książek zamalowanych na biało farbą emulsyjną, ustawionych równo, jedna na drugiej, w formie kolumny. Książki wypełniły szczelnie przestrzeń pomiędzy podłogą a sufitem. Sposób prezentacji oraz relacja wobec zaanektowanego miejsca były bardzo istotne. Próba wyjęcia jednej z książek zniszczyłaby całą konstrukcję. Poprzez akt zamalowania utraciły uprzywilejowaną pozycję, jaką wyznaczyła im historia kultury. Obnażyły swą przedmiotowość. Nie można ich przeczytać, a tym samym dociec treści. Ich „wnętrze” było dla nas - dosłownie i w przenośni - niedostępne. Co decyduje o tym, że obiekty te rozpoznajemy nadal jako książki, nawet wówczas, gdy zostały pozbawione swych najbardziej zasadniczych, można rzec konstytutywnych, utylitarnych funkcji? Czy książka, której nie możemy przeczytać jest nadal książką? Jeśli nie - to czym jest? Status tych przedmiotów jest niestabilny, ich tożsamość niejasna, tajemnicza...
Instalacja Jarosława Kozłowskiego z wystawy Książka i co dalej, podobnie jak wiele innych jego realizacji, dotyka problemu czasu, przemijania. „Potrafimy wyróżnić wiele różnych kategorii czasu, ich lista byłaby bardzo długa i pewnie nigdy nie zdołalibyśmy jej wyczerpać, potrafimy - mówił Jarosław Kozłowski w rozmowie z Jaromirem Jedlińskim - analizować czas w terminach fizyki teoretycznej, a jednocześnie jesteśmy bezradni, doświadczając go.” [15]
Biblioteka zrealizowana w Galerii AT przywodzi na myśl wcześniejsze prace artysty. Między innymi aranżację przestrzenną składającą się ze stosów książek, zaprezentowaną na wystawie w 1993 roku w HCAK w Hadze, a także realizację zatytułowaną Biblioteka, pokazaną w 1995 roku na wystawie w Muzeum Narodowym Sztuki Współczesnej w Oslo, czy instalację Czytelnia, Biblioteka z 1997 roku, stanowiącą część ekspozycji Przestrzenie czasu mającą miejsce w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Zarówno na wystawie w Oslo, jak i w poznańskim muzeum, znajdowały się regały zawierające pomalowane na biało książki. Były one przebite metalowym prętem. Nie tylko więc przeczytanie, ale nawet wyjęcie jednej z nich było niemożliwe, co, jak łatwo zauważyć, przeczy egalitarności idei Biblioteki. „Tytuł pracy Biblioteka, - pisał Philip Peters w swej interpretacji sztuki Jarosława Kozłowskiego - sugeruje miejsce, gdzie gromadzi się wiele książek, z których każdy może do woli korzystać. [...] Domyślam się, że biblioteka odzwierciedla słabą kondycję, w jakiej znajduje się współczesna kultura: zostało już tylko kilka książek, a i tych nie można przeczytać. Być może są to relikty kultury, która kiedyś tu kwitła, a teraz jest dla nas niedostępna, kultura ta mogła być naszą kulturą, a teraz wymaga od nas podejścia archeologicznego, aby do niej dotrzeć. Świat, w którym żyjemy, zamyka się przed nami i to my prawdopodobnie sami do tego doprowadziliśmy. Mówiąc inaczej, uczyniliśmy nasz świat niezdolnym do życia. Jest tak pusty, jak sala muzealna, tak pusty jak biblioteka, w której książki spełniają jedynie rolę dekoracji.” [16]
Andrzej Szewczyk odniósł się do idei Księgi, Jarosław Kozłowski do idei Biblioteki, Tomasz Wilmański sięgnął natomiast do idei-pojęcia Domu...
„Tomasz Wilmański - pisała Alicja Kępińska - instaluje w przestrzeni bardzo różne jakości: obiekty, rysunki, dźwięk, koncentryczne wycinanki z papieru, fotografie; wykonuje także książki. Wszystkie one łowią trudno uchwytne sensy, które rodzą się na styku natury z tym, co ją przekracza i co przenosi jej impulsy w obszar tajemnicy.” [17] Książki Tomasza Wilmańskiego wchodzą w rozmaite relacje z jego obrazami, aranżacjami przestrzennymi, instalacjami, działaniami typu performance. Wpisują się w postawę rozumianą w sposób całościowy. Prowadzi on wyrafinowane gry - gry językowe, wizualne, także dźwiękowe. Interesują go momenty styku odmiennych, pozornie nieprzystawalnych środków wyrażania; zetknięcie dźwięku z obrazem, obrazu ze słowem, etc. Można przyjąć, że jakości te, angażujące aktywność różnych zmysłów, są nieprzekładalne. Albo - przekładalne tylko do pewnego stopnia. Całkowita translacja zdaje się niemożliwa. Jednakże czasem w ich zderzeniu pojawia się coś niespodziewanego - jakaś trudno uchwytna sfera wzajemnej zależności, wahliwy, krótki „moment otwarcia”, czy „przejścia”. Transgresyjne rozbłyski zdarzają się bardzo rzadko, jakby mimochodem, pojawiają się w sposób nieoczekiwany. Są zaskoczeniem także dla artysty. Dźwięk dopełnia obraz, a obraz dźwięk, generując pola referencji, które mogły „zaiskrzyć” tylko poprzez to „spotkanie”. Pamiętam obrazy i towarzyszące im dźwięki z wystawy Pejzaże, która odbyła się w Galerii AT, w listopadzie 1999 roku. Niezwykle oszczędne obrazy-krajobrazy stanowiły reminiscencje z podróży. Przypisane do każdego obrazu, krótkie, poetyckie teksty autora, korespondujące z wizualną i duchową symboliką namalowanych „pól”, „lasów”, „mórz”, „dolin”, „gór” zostały nagrane jednocześnie - precyzyjnie nałożone na siebie w komputerowej technice zapisu dźwięku. Powstała tym samym nowa jakość akustyczna, permanentnie wypełniająca przestrzeń galerii. Słowa nakładały się na słowa. Z percepcyjnego szumu, w którym można było rozpoznać zaledwie strzępy tekstu, wyłaniały się cząstki, pogłosy innych, nowych słów-skojarzeń.
Tomasz Wilmański wyznał: „[...] książki są dla mnie takim szczególnym wyciszeniem i w jakimś sensie umożliwiają mi uporządkowanie myślenia. Stanowią dobrą płaszczyznę do intymnej kontemplacji, skupienia.” [18] Na wystawie zaprezentował dwie książki: MOD i MOD 2. „MOD” to odwrotność słowa „DOM”. MOD przypomina formą domowy album rodzinnych fotografii. Idea Domu przejawia się w wielu pracach artysty. Można przywołać chociażby jego realizację malarsko-dźwiękową z 1994 roku, zaprezentowaną w ramach ekspozycji we wrocławskiej Galerii BWA Awangarda, czy instalację CI CHO SZA z indywidualnej wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, również z 1994 roku. W książce MOD idea Domu została przetransponowana na znak, ikonę - czytelną formę geometryczną. Artysta dokonuje aktu rozbicia słowa. Słowo zostaje zdekonstruowane na poszczególne litery; te z kolei zestawione w nowych układach. Realizacja porusza problem nieprzystawalności słowa wobec znaczenia, jakie słowo usiłuje pomieścić. Zainteresowanie językiem, jego strukturą, regułami, kontrastuje z tematem przesłania. W przypadku odbioru prac Wilmańskiego mamy do czynienia tyle z intelektualną, porządkującą refleksją, co pozaracjonalnym rozpoznaniem. Rygor wypowiedzi zderzony z niekwestionowaną poetyckością.
Swoiście pojęta poetyckość stanowi także jedną z wielu cech sztuki pozostałych, biorących udział w wystawie artystów - Joanny Adamczewskiej, Waldemara Petryka, Waldemara Kremsera. Możemy ją także odnaleźć - choć głęboko zakamuflowaną - w „minimalistycznych” realizacjach Joanny Hoffmann i Cezarego Staniszewskiego. Trzeba jednak zaznaczyć, że owej „poetyckości” towarzyszy zawsze świadomość języka artystycznego wyrazu oraz dyscyplina powoływanych środków.
Joanna Hoffmann realizuje aranżacje przestrzenne, instalacje, tworzy książki. Artystka zaprezentowała obiekt książkowy Here and now oraz realizację dźwiękową, albo raczej książkę z zapisem dźwiękowym Music for inert repetitions. Here and now to niewielki przedmiot, który można wziąć do rąk. Przedmiot o kształcie piramidy. Słowo „and” znajdowało się na jej szczycie. Ono właśnie zdawało się mieć znaczenie kluczowe. „To wyróżnienie spójnika przypomina wypowiedź przypisywaną Heideggerowi, że w tytule jego dzieła ‘Sein und Zeit’ najważniejsze jest środkowe ‘małe’ słowo.” - skomentował tę pracę Grzegorz Borkowski.[19]
Cezary Staniszewski pokazał natomiast dwie książki-obiekty rozkładane jak wachlarze, zatytułowane Kategorie. Jedna była biała, druga czarna. Jedna zawierała zapisane w alfabecie Morse’a pozytywne, druga negatywne cechy człowieka. Staniszewski wypracował własny, hermetyczny system kodowania, przekładając kreski i kropki alfabetu Morse’a na układy cienkich i grubych linii (grube linie odpowiadały kreskom, cienkie - kropkom). Uwagę zwracała asceza środków, oraz konsekwencja w realizacji konceptu. „Książka jest dla Cezarego Staniszewskiego - stwierdził Tomasz Wilmański - podstawowym językiem wypowiedzi artystycznej, w niej najpełniej realizuje swoje idee sztuki; sztuki opartej na precyzyjnej, intelektualnie wyważonej konstrukcji mentalnej, nawiązującej ze światem głęboki dialog analityczny i wrażeniowo krytyczny.” [20]
Jedna z książek Waldemara Petryka zaprezentowanych na wystawie miała tytuł Jules Verne 20000 mil podmorskiej żeglugi. Szeleszczące stronice kalki chciały być wodą, a łamana linia - falami. W wodzie pływały ryby - obrysowane konturem najprawdopodobniej z wyciętego wcześniej szablonu. Każda z nich była prawie taka sama. No właśnie - prawie... Przezroczystość kalki powodowała wrażenie głębi.
Waldemar Kremser sięgnął do pamięci czasu Holocaustu. Eksponowane książki powstały w Berlinie, co zapewne nie jest bez znaczenia. Ich wizualność przypominała przedmioty, które przetrwawszy czas Zagłady - stanowią dziś świadectwo. Jedna z jego książek zawierała cykl przestrzelonych autentyczną kulą, powiększonych fotografii twarzy anonimowych ofiar warszawskiego getta.
„Książki Joanny Adamczewskiej (w tym unikalna seria książek akustycznych) odnoszą się do przeżyć i uczuć osobistych, których źródła zlokalizować nie możemy, choć poruszają one w nas jakieś struny pamięci i doświadczenia. Z impulsów tej przestrzeni wewnętrznej wyłaniają się - zanotowała Alicja Kępińska - także inne utwory artystki, jednocząc się z przestrzenią miejsca, w którym zostają zainstalowane.” [21] Adamczewska pokazała dwie prace: Archipelag i Salve Sancte Spacies. Archipelag to ułożone na biurku niewielkie białe kamienie z naklejonymi literami alfabetu, które można ułożyć w dowolnym porządku. Natomiast Salve Sancte Spacies to ustawione na półkach, szczelnie zamknięte szklane pojemniki, niczym słoje z zaprawami, zawierające barwione kolorowym tuszem małe literki z makaronu...
Książka artystyczna ucieka przed ujęciem w jakiekolwiek granice. Podąża w wielu kierunkach jednocześnie, licznymi drogami, albo raczej ścieżkami. W ciszy. Stroni od masowych, oświetlonych autostrad, przecierając własne szlaki. Nie posiada celu podróży; dąży do wielu punktów, które ciągle na nowo określa.
W sztuce książki istnieje ogromna różnorodność postaw, którą zorganizowana przez Tomasza Wilmańskiego wystawa doskonale uchwyciła i wyartykułowała. „Już dziś widać, że książka rozprzestrzenia swą aktywność w nieoczekiwanych kierunkach. Nie musi - mówiła Alicja Kępińska - zastanawiać się ‘co dalej?’. Nie jesteśmy w stanie wyprzedzić jej intencji naszymi oczekiwaniami. Buduje ona bowiem wiele własnych tożsamości: potwierdza swoje istnienie, wymykając się sobie samej.” [22] Nie sposób, na podstawie obejrzanych prac, wysnuć jakieś ogólnikowe wnioski, czy prognozować przyszłość. Zresztą byłoby to chyba rozbieżne z intencją kuratora wystawy. Aby dowiedzieć się co przyniesie czas, trzeba poczekać na kolejną - czwartą już odsłonę cyklu Książka i co dalej..
Rafał Jakubowicz
[1]Maria Anna Potocka Na bardzo małe galerie, w: Zeszyty Artystyczne V, Poznań 1991, s. 116
[2]Por.Książka i co dalej, kat. wyst., Poznań 2000, s. 14
[3]Alicja Kępińska Miejsca w których pojawia się sztuka, w: Przestrzeń a czas personalny, kat. wyst., Szczecin 1992, bez paginacji
[4]Według rozróżnienia Jerzego Ludwińskiego termin „sztuka konceptualna” jest pojęciem węższym; dotyczy sztuki, która działa na pograniczu logiki, lingwistyki, semiologii etc. Odnosi się głównie do działalności brytyjskiej grupy Art-Language. Natomiast „sztuka pojęciowa” jest w tym ujęciu terminem o szerszym zasięgu; dotyczy wszelkich działań, w których warstwa ideowa staje się istotniejsza od materialnej. Ten sposób myślenia jest mi bliski, aczkolwiek w tekście terminu „konceptualizm” i określenia „sztuka pojęciowa” używam wymiennie.
[5]Książka i co dalej, kat. wyst., Poznań 2000, s. 14
[6]Piotr Rypson Książka artystyczna, w: Przestrzeń a czas personalny, kat. wyst., Szczecin 1992bez paginacji
[7]Książka i co dalej, kat. wyst., Poznań 2000, ss. 14 - 16
[8]Książka i co dalej, kat. wyst., Poznań 2000, s. 14
[9]Por. Piotr Rypson Książka artystyczna, w: Przestrzeń a czas personalny, kat. wyst., Szczecin 1992, bez paginacji
[10]Jaromir Jedliński Bardzo wrażliwa materia, w: Andrzej Szewczyk, kat. wyst., Łódź 1988, bez paginacji
[11]Wiesław Borowski, tamże
[12]Jaromir Jedliński, tamże
[13]Sztuka próbuje wyrazić coś nieuchronnego, z Jaromirem Jedlińskim rozmawia Rafał Jakubowicz, tekst zamieszczony na stronach internetowych „Magazynu Sztuki” (www.magazynsztuki.home.pl.)
[14]Rozmowy o sztuce (III), z Andrzejem Szewczykiem rozmawia Jaromir Jedliński, „Odra” nr 2 luty 1997, s. 98
[15]Rozmowy o sztuce (VI), z Jarosławem Kozłowskim rozmawia Jaromir Jedliński, „Odra” nr 9 wrzesień 1997, s. 93
[16]Philip Peters Jarosław Kozłowski - obrońca człowieczeństwa, w: Jarosław Kozłowski EPIZODY / EPISODES, kat. wyst., Warszawa 1997, s. 42
[17]Alicja Kępińska Miejsca w których pojawia się sztuka, w: Przestrzeń a czas personalny, kat. wyst., Szczecin 1992, bez paginacji
[18]Książka i co dalej, kat. wyst., Poznań 2000, s.21
[19]Tamże, s. 26
[20]Tamże, s. 36
[21]Alicja Kępińska Miejsca w których pojawia się sztuka, w: Przestrzeń a czas personalny, kat. wyst., Szczecin 1992, bez paginacji