Izabela Kowalczyk
„ja=które=umiera” w pracach Konrada Kuzyszyna
W świecie Konrada Kuzyszyna pojawiło się dziecko. Widać to wyraźnie w jego najnowszych pracach (2002–2003), które zostały pokazane na wystawie w galerii AT w Poznaniu (17–21 luty 2003).
Wykreowany na wystawie świat staje się dziecięcą sypialnią, w której panuje cisza i spokój, a rytmy życia wyznacza pojawiający się na niebie, cyklicznie zmieniający się księżyc. Ten księżyc w odniesieniu do innych znajdujących się tu prac jest oznaką przemijania – nieubłaganego czasu, który przegania nas od kołyski ku łożu śmierci, o czym w sposób symboliczny mówi praca Zapis wnętrza, gdzie na postumencie otulonym białym atłasem spoczywa ludzka – ponad trzystuletnia czaszka, a w niej, niczym pogrążony we śnie jak niemowlę, leży pluszowy miś. Ta obecność śmierci i przemijania nie zakłóca spokoju i ciszy przytulnego, bezpiecznego świata kameralnej wystawy Kuzyszyna.
W pomieszczeniu, w którym odbywa się ekspozycja panuje półmrok, mała sypialna lampka odpędza nocne sny i dziecięce koszmary. Jednak to właśnie pod nią spotyka się przedziwny korowód pluszowych misiów – kanibali. Pluszowe misie są zazwyczaj cichymi świadkami dziecięcej egzystencji, stróżami wnoszącymi spokój, pozwalającymi odpędzić koszmary, ocierającymi dziecięce łzy. W pracy Kuzyszyna niepokoją kostki, które ciągną za sobą misie, odnoszące się do znikomości naszej egzystencji.
Bo czy rzeczywiście strachy mogą zostać przegnane? Czy świat dziecka jest światem bezpiecznym? A może jest odwrotnie – może to właśnie w umyśle dziecka mieszkają najstraszniejsze egzystencjalne lęki?
Kim jestem i dlaczego jestem? Skąd pochodzę i dokąd pójdę? – czy pytania te nie towarzyszą nam od samego początku, gdy pojawiają się myśli i świadomość własnego „ja”? Potem je stępiamy, odsuwając od siebie lęki, oswajając je i racjonalizując.
Kiedy dziecko było dzieckiem(to powtarzająca się fraza z „Nieba nad Berlinem” Wima Wendersa) zadawało najbardziej podstawowe pytania o istotę bytu. Śmiem twierdzić, że przemyślenia Dziecka zbliżone mogą być do rozważań Bataille’a: Istnieję, a wokół mnie rozpościera się pustka, mrok „realnego” świata; istnieję, ślepy, ogarnięty trwogą: każdy inny jest całkiem inny ode mnie, nie odczuwam tego, co on odczuwa. Kiedy myślę o moim pojawieniu się na świecie, związanym z narodzinami, z połączeniem się mężczyzny i kobiety, z momentem tego połączenia, wówczas stwierdzam, że o możliwości tego połączenia zdecydowała jedna jedyna szansa: w ostatecznym rozrachunku – ogromne nieprawdopodobieństwo jedynego bytu, bez którego „dla mnie”, niczego by nie było. Najdrobniejsza nawet różnica w ciągu, którego jestem zakończeniem, a zamiast „ja”, spragnionego, aby być sobą, istniałaby, gdy o „mnie” chodzi, jedynie nicość, jak gdybym był martwy (1). Tak autor rozpoczyna rozważania o „ja=które=umiera”.
W tym samym czasie, gdy pluszowy miś zapadł w sen w swej kołysce – czaszce, a inne misie ciągną za sobą drobne kosteczki, odbywa się przedziwne przedstawienie. Ken bez głowy wykonuje taniec, a praca zatytułowana jest „Humanizowanie Kena”. Na czym polega owo humanizowanie? Czy na tym, że Ken uzyskał możliwość ruchu, wykonując baletowe popisy? Ale przecież stracił głowę, jest więc martwy, a jego taniec staje się swego rodzaju danse macabre tej współczesno-barokowej wystawy. Nie trudno dostrzec w nim też podobieństwa do „Święta wiosny” Katarzyny Kozyry, a i przesłanie obu prac jest podobne – mówi o tym pędzie ku śmierci, o tym, że stajemy się marionetkami w wielkim teatrze życia. Tyle, że u Kuzyszyna ten taniec odbywa się w dziecinnym pokoju.
Zapewne Konrad Kuzyszyn nie byłby zachwycony porównaniem do jakiegokolwiek artysty nurtu krytycznego. Artysta twierdzi, że nie interesuje go sztuka krytyczna, że sam unika szuflad. Sytuacje w sztuce współczesnej określa jako skandale, płycizna, chłam i wyczerpanie ogólne (2). Ważny jest dla niego problem ludzkiej egzystencji, którym zajmuje się już od niemal piętnastu lat. Zgłębia go szukając śladów życia w tym, co pozostaje po śmierci („Kondycja ludzka” – zdjęcia wykonane w Collegium Anatomicum, 1988–89). Zgłębia go również poprzez zbieranie śladów ciała, które jest jak fascynujący obraz w kalejdoskopie – wciąż dalekie, wciąż nieuchwytne i zmienne – nie pozwalając nam ani na chwilę popaść w pewność, że wiemy, kim jesteśmy. Problem śmierci zgłębia też poprzez ukazanie naszych lęków, naszego strachu i naszej bezbronności – wobec tego, co nieuniknione (skulone postacie jakby przerażone własną egzystencją w drugiej serii cyklu zatytułowanego „Kondycja ludzka”, 1993–95). Paradoksalnie jednak, jakby wbrew sobie i swoim deklaracjom, w ten właśnie sposób staje się artystą krytycznym, ukazującym „mięsną” stronę naszej egzystencji. Artysta uderza bowiem w nasze zapomnienie o śmierci, które przecież kaleczy umysł, kaleczy nas samych. Kultura wiecznej młodości, obrazów ciała jako nadmuchanej powłoki odciąga nas od tych problemów, które porusza w swych pracach Kuzyszyn. W tej kulturze śmierć jest tym, o czym nie należy wspominać (3), a wszystko co z nią związane zepchnięte zostało do izolowanej piwnicy naszej uporządkowanej i eleganckiej egzystencji (4).
Artyści krytyczni przywołują w swej sztuce doświadczenia innych, starając się zarysować ich światy – dla nas odległe, ale wywołujące nasz lęk. Są to bowiem światy tego, co zagraża, tego, co odrzucone, abjektu, który ukryty również w nas wywołuje nasze lęki. To lęk przed Innym, który uosabia czyhające w naszym ciele zagrożenia; lęk przed chorobą, śmiercią, nieznaną stroną naszej tożsamości; lęk przed możliwością klęski, która w nas mieszka – jak mówi inny artysta z tego nurtu Artur Żmijewski (5). Abjekt opisany przez Julię Kristevę uświadamia nam, że nasz świat jest prowizoryczny, wciąż zagrożony, w każdej chwili może zostać zburzony i zmienić się w świat, jaki nas przeraża (Julia Kristeva, Powers of Horror. An Essay on Abjection, Columbia University Press, New York 1982). Może stać się światem, o którym nie chcemy myśleć, którego boimy się wyobrazić. To właśnie te przerażające światy pokazują tak często w swej sztuce artyści krytyczni, na przykład Katarzyna Kozyra – świat własnej choroby („Olimpia”, 1996), Zbigniew Libera – świat umierania swej babki („Obrzędy intymne”,1984), Artur Żmijewski – w jednej z ostatnich prac ukazując umierającą i przeraźliwie cierpiącą młodą dziewczynę („Karolina”, 2002).
Kuzyszyn zapewne nie chciałby, aby to poprzez te prace oglądana była jego najnowsza wystawa. Wolałby, aby napisać o uniwersalnych lękach, o uniwersalnym zmaganiu się z naszą egzystencją. Artyści nie lubią bowiem, gdy ich prace odczytuje się w kontekście jednostkowym, przez pryzmat ich własnych doświadczeń, lub jedynie z perspektywy tych światów, które ukazują w swej sztuce. Wydaje im się, że w ten sposób odbiera się pracom ich ważność. Jakby poziom uniwersalny był ważniejszy, niż jednostkowy! A przecież również uniwersalizm jest fikcją.
Oglądając ostatnią wystawę Kuzyszyna, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że prace te są przede wszystkim zapisem jego własnych lęków związanych z doświadczeniem ojcostwa (o czym świadczy też rok, w którym te prace zaczęły być tworzone, będący jednocześnie rokiem narodzin jego syna). W ten sposób świat, który przedstawia artysta, to jego własny świat, w którym wraz z narodzinami dziecka pojawiają się nowe lęki, tym zaś towarzyszy potrzeba chronienia („Życie wewnętrzne”). To świat, gdzie rzeczywistość zaczyna przeżywać się inaczej, inaczej również odmierzany jest czas, ale gdzie to, co piękne powoduje największy strach.
Grozy życia i śmierci nie doświadczamy bowiem jedynie w przypadku spotkania ze śmiercią czy z fizycznym procesem umierania. Paradoksalnie – śpiący spokojnie niemowlak – jeden z najpiękniejszych widoków, jakie mogą istnieć dla rodzica, przywołuje grozę śmierci, przeraźliwy lęk, niemal fizyczne doznanie przemijalności naszej egzystencji. Bo przecież śmierć nie pojawia się wraz z końcem życia: jest tam już od początku [...]. Śmierć obserwuje (i jest obserwowana), kiedy pracujemy, jemy, kochamy, odpoczywamy (6).
Świat dziecka ukazany przez Kuzyszyna jest światem, do którego wkracza świadomość siebie, groza przemijania, abjekt – wciąż czyhające w kącie zagrożenie, którego nie jest w stanie ukoić pluszowy miś. Bo właśnie, gdy uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy jednią z matką, gdy się od niej oddzielamy [M(Other)], gdy doświadczamy własnej inności, własnego jestestwa, gdy więc rodzi się rozróżnienie na „ja” i „innych” – rodzą się nasze lęki – lęki, które będą nam już towarzyszyć do końca.
Kuzyszyn przedstawia więc świat dziecka oraz zamieszkujących go lęków. Jednak przede wszystkim prace te ukazują świat Kuzyszyna.
Przypisy:
1) Geaorges Bataille, Doświadczenie wewnętrzne, Wydawnictwo KR, Warszawa 1998, s. 141.
2) Konrad Kuzyszyn: sztuka jako wtajemniczenie, [w:] Izabela Kowalczyk, Niebezpieczne związki sztuki z ciałem, Arsenał, Poznań 2002, s. 110.
3) Zygmunt Bauman, Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia, PWN, Warszawa 1998, s. 162.
4) Ibidem, s. 155.
5) Artur Żmijewski: Spisek słabych, [w:] I. Kowalczyk, op. cit., s. 36.
6) Z. Bauman, op. cit., s. 168.
Tekst ukazał się w czasopiśmie „Czas Kultury” no. 02-03/2003