Galeria AT

 
 
Piotr Kurka
Kij
 
 
Tytułowy kij to bezspornie pierwsze w historii kultury materialnej narzędzie. To także narzędzie, które w rękach mistrza zen, poprzez uderzenie w tył głowy, może przyspieszyć dojście do oświecenia. Trudności w jego osiągnięciu, mogą mieć podłoże somatyczne. W takim podejściu nie można też wykluczyć oddziaływania zewnętrznego np. mikroorganizmów, które należą do najliczniej i najlepiej zorganizowanej „społeczności” na ziemi, ciągle nieokreślonej systemowo a sytuowanej pomiędzy fauną i florą. Ta tajemnicza „społeczność” to… grzyby. Miliony gatunków, miliardy kilometrów kw. grzybni, biliony zarodników stale obecnych na zewnątrz i wewnątrz naszych organizmów.
Jednym z przetrwalników pasożytniczego grzyba Claviceps żerującego w kłosach zboża jest sporysz. Zawiera on kwas lizergowy, będący głównym budulcem psychoaktywnej substancji o nazwie LSD.
Zbiorowe zatrucia sporyszem nazywano „ogniem św. Antoniego”.
Działanie LSD jest bardzo podobne do działania DMT - substancji produkowanej przez gruczoł wydzielania dokrewnego – szyszynkę.
Ten tajemniczy do teraz nie do końca zbadany narząd, zawiera komórki podobne do światłoczułych receptorów a w niektórych kulturach bywał wręcz nazywany trzecim okiem. Kartezjusz nie był jedynym, który umiejscawiał tam duszę.
Uczeni Sherwood, Stolaroff i Herman badając oddziaływanie sztucznie wyekstrahowanego DMT na mózg, zgodnie określali je jako: „stan natychmiastowej percepcji”.
Kilka tysięcy lat przed tym eksperymentem, hinduska radża-joga przyporządkowała szyszynce najwyższą, siódmą czakrę, której obudzenie daje możliwość osiągnięcia nirwany.
Pominąwszy mniej lub bardziej ezoteryczne dywagacje a biorąc pod uwagę bezsporne fakty, takie jak chociażby wyniki badań ludzkiej krwi w tzw. ciemnym polu, objawy przerostu Candida Albicans w ludzkim ciele, wyniki badań Gunthera Enderleina nad grzybem Aspergillus Niger występującym we wszystkich organizmach żywych, oraz właśnie działanie i zadziwiające podobieństwo substancji LSD i DMT, możemy dojść do ryzykownej konkluzji o usytuowaniu wobec czy wręcz zależności człowieka od drapieżnych i bezwzględnych organizmów, których zarodniki krążą w każdej obserwowanej przez mikroskop kropli krwi. Krążą w pozornej harmonii a każdy z nich może stać się inhibitorem bądź katalizatorem szaleństwa pustoszącego wsie i miasteczka, z których uciekli buszujący w zbożu, spaleni ogniem św. Antoniego z kieszeniami pełnymi czarnego ziarna sporyszu.
Lub ci, którzy w samotnej epifanii, oglądają rzeczy i ludzi takimi jacy są naprawdę…
 
back