Andrzej Matuszewski
Przyczyny i skutki
Istnieje ten problem od bardzo dawna. Już Arystoteles tym zagadnieniem się zajmował w swej teorii przyczyny sprawczej na tle pojęcia bytu. Określił przyczynę sprawczą jako tę, z której początek bierze ruch, ruch myślowy, działania, co jest powiązane.
Potem Tomasz z Akwinu, dalej inni, problem ten stale jest żywy, analizowany na różne sposoby. Przyczyna jako inicjacja dążenia, wyraz dążenia, stanowi pozyskanie w efekcie dalej idącym realizacji przyczyny w formie skutku. Czyli możność przejęcia tego, na co przyczyna dążeniowa wskazuje. Przynajmniej w określonym momencie.
Ta dostępność skutku bywa czasem i problematyczna, nie zawsze jest do uzyskania, skutki mogą się czasem nie pojawiać.
Z różnych naturalnie może występować to powodów. Bowiem w pewnym zwyrazowaniu przyczynowość mieć może charakter jednak niewywoławczy, pozostaje przyczyną nieprzyczynową.
Nadto może zaistnieć niemożność realizacji skutków z najróżniejszych powodów, względnie i tak być może, skutek jaki by się pojawił, byłby swoim przeczeniem. Rzec można, pewne niedoskonałości.
Każda przyczyna działająca, która jest ruchem, powoduje również ruch skutków, które są wyrazem i oznaczeniem ruchu rzeczy ku swej własnej formie.
Skutki mają różne formy przejawu. W zasadzie logicznej są odpowiednikami inicjującej przyczyny.
Ale czasami określa się, że skutek jest absolutnie nieprzewidziany, różny od intencji, uznanej i przewidzianej przyczyny, powziętej. Ale ta niezgodność też musi mieć swoją przyczynę, nieprzewidzianą. Ponieważ każdy skutek ma swoją przyczynę.
Różne może mieć to uzasadnienie, odwoływanie się do motywacji wewnętrznej jest niewystarczające. Po prostu coś się nie staje.
Nie jest to pobieżne skwitowanie a istnieje trudność wyprowadzenia słusznego a innego wnioskowania.
Te rozdzielenia pomiędzy przyczyną a skutkiem bywają bolesne w doznaniu. Ponieważ nie przynoszą skutku oczekiwanego, który miałby być spełnieniem. Jakkolwiek zreflektowana w pojęciu przyczyna, stanowiąca poznawcze ujęcie treści mających być spełnieniem, ma ważność ii zasadność działania sprawczego, jeśli jest przyczyną działającą.
Formułuje się to w drodze złożonych działań poznawczych i intencyjnych, bez nich przyczyna nie mogłaby zaistnieć, nie mogłaby wyrazić się. A jeśli wszystko przebiega należnie, to i rezultaty winny być takie same. Jeśli tak nie bywa czasem, to gdzieś musiał zostać popełniony błąd, lub też coś wpłynęło na niekształtność skutków. Człowiek z reguły niemal znajduje się w sytuacjach, w których poddawany jest działaniom przyczyn sprawczych niezależnych od niego, pozaintencyjnych. Poddaje im się, to są konieczności rzeczy, od których nie jest wolna żadna żywa istota.
Stwarza jednakże własne przyczyny, w obronie własnej i dla pozyskania swego miejsca niezależnego w życiu. Ten termin miejsce niezależne ma barwę nieco iluzoryczną, bowiem zespół uwarunkowań ma tu wpływ zasadniczy, no ale takie mniemanie jest pomocne.
Uznać trzeba, że to, co jest wartością jakiejś rzeczy, jest pochodne od przyczyny sprawczej, jest aktem rzeczy, aktem kogoś.
Przyczyna uświadamiana nadaje wartość i sens, bowiem przyczyna sprawia, że coś zostaje nadane, wywołane.
Taki jest mechanizm układu przyczynowego, ale nie zawsze jest tak wyrażalny, mogą zachodzić pewne zachwiania rytmu.
Które, jeśli spojrzeć na to od innej strony, może są prawidłowościami innego stosunku, stosunku przeczeń.
Podejmujący przyczynę jako cel dążenia, oceniając ją, pragnie odmiany, zatem odwołuje się do przyczyn zaspokajających.
Ta druga ocena zawiera przewidywanie następstw przyczynowych.
Cele dążeń, u podstaw których leży przyczyna, nie zawsze bywają skonstruowane jednoznacznie. Czasami mają charakter nieokreślony, bywają fantasmagoryczne, odległe od szans realizacji skutkowej. Ale istnieją. Może znaczenie ma tu chęć zatrzymania myślowej ułudy, przewrotnie stawać się może ona ważniejsza od rzeczywistych realności. To, że nie spełniają się czasami przyczyny w skutkach, wynikać może z przeciwności losowych, jak również z ułomności intencji.
Zatem i przyczyna mająca powodować skutek może być wyabstrahowana z realności, o czym przesądzają rezultaty, czyli skutki nieskutkowe. Mogą zatem powstawać skutki przeciwne.
Ale mające swoje inne przyczyny.
Powstaje wtedy okrągły kwadrat przyczynowo-skutkowy.
Zasadność układu przyczyna-skutek jest uświadamiana, ale czasem wytłumiana w odczuciach, choć w słowach rozumienie jest deklarowane. Przyczyna posiada wewnętrzną orientację ukierunkowaną podmiotowo i przedmiotowo, posiada genezę empiryczną.
Przedmiot poznania, niezależnie od oceny dążeniowej, ma wewnętrzną zmienność, mimo że pojęcie o nim jako pojęcie cechuje pewna stałość. Przynajmniej czasowa. O ile, rzecz prosta, cecha ta się wykształci, bo może nie posiadać takiego kształtu.
Ta dysproporcja mogąca zaistnieć miewa wpływ na skutki.
Realizacja każdej przyczyny, zakładając że coś takiego ma miejsce, jest pochodnością przyczyny sprawczej. Przyczyna bowiem sprawia, że otwiera się możność partycypacji.
Zdefiniowanie, że skutek jest wypadkową przyczyny, określa zależność w porządku istotowym.
Można go przykładać do różnych dziedzin, różnych materii zamysłu. W takiej procedurze może interesujące byłoby prześledzić, jak to się kształtuje - problem przyczyny i skutku w dziedzinie sztuki.
Materia szczególna, problem w tej materii również szczególny.
Jaka jest przyczyna, że nagle powstaje stan. zbliżenia ze sztuką. Co ten stan wywołuje. Jest on naturalnie skutkiem jakiejś przyczyny, ale ta przyczyna powstaje i objawia się w zaczynie idei.
Skutki są wiadome, kontakt ze sztuką.
Natomiast pozostaje kwestia, co ten stan wywołuje, jaka jest konkretnie jego przyczyna.
Proces wewnętrzny, powzięty zamiar, no ale to już są skutki. Coś musi istnieć, jakaś praprzyczyna.
Przebiega to w procesie w gruncie rzeczy nieznanym, w każdym razie nie poznawanym.
Występują jedynie doznawane odczucia.
Konstatuje się tylko, że kontakt ze sztuką nastąpił, że ma miejsce.
Oczywiście, jest to bardzo dużo, akt zbliżenia.
Następuje moment pierwszy, otwierający, zawsze pierwszy. Później, w praktyce kontaktu, już pewne doświadczenie pełni rolę, ale niemniej jaka jest przyczyna.
Nie dzieje się to poza świadomością, a następuje w pewnych odległościach czasowych za każdym razem. Bo przecież kontakt ze sztuką to nie stan absolutnie permanentny, są określone sekwencje czasowe czasowości trwania w sztuce.
Jaka jest, jaka występuje przyczyna, że wykształca się kontakt z nią. Co powoduje ten stan, jaka przyczyna?
Jakiś zachwyt? Jakieś doznanie? Mys1? Objawienie?
Bardzo różne mogą być przyczyny, trudno je sklasyfikować.
Mogą być bodźce pozornie nieobligujące.
Jak na przykład dotknięcie słońca na policzku, nagła cisza, nagły zgiełk, słowo zasłyszane, dźwięk. Liść spadający z drzewa, kreślący nawet finezyjną parabolę lotu, może spowodować jakieś już pozaliściaste postrzeżenia. Nadliść.
Radość, przykrość, dobre samopoczucie, złe, to też może inspirować. Byłyby to naturalnie przyczyny wewnętrzne.
Ale występuje tu niezmierna różnorodność tego, co określałoby się przyczyną, znaczy powodem. Może wystąpić również postanowienie jako efekt myślowego procesu.
Można by przyjąć, że proces przyczynowania wykształca się w odruchu bezwarunkowym, któremu wystarcza bodziec wywołujący. Lecz odruch bezwarunkowy ustaje z chwilą wygaśnięcia bodźca, czyli może inaczej: bodziec musiałby być silny i trwały, by stworzyć szansę wejścia w sztukę przez podnietę wywołującą reakcje.
Również mogłoby mieć miejsce instynktowne działanie przyczynowe, w sobie. Mogłoby to być pewniejsze, w instynkcie odruch trwa jeszcze po ustaniu zewnętrznej inspiracji.
Działaniu instynktownemu towarzyszy zawsze napęd wewnętrzny, ma on dwie fazy - poszukiwawczą i zaspokajającą.
Z tym, że instynkt może zanieczyszczać samą ideę przyczyny wejścia w sztukę, może ją uprymitywniać.
Oczywiście, nierozważne byłoby przypisywanie temu słońcu, ciszy, dźwiękowi jak i liściom cech demiurgicznych.
To tylko takie luźne domniemanie, nie obowiązujące.
Nie generalizując, ale niejako ogólnie rzecz biorąc, jest tu poczesne miejsce dla starań będących efektem myślowego procesu. Nieodłączne to w tej relacji od pobudzeń emocjonalnych, ale nie powinny one dominować.
Aby powstała otwarta konstatacja sztuki, jasno musi być określona gotowość jej przyjęcia. Przyczyna gotowości jako akt sprawczy, wykształcenie się w poznaniu pojęcia sztuka. Jako czegoś uprzyczynowanego w intencji.
Skutki kontaktu ze sztuką są wiadome, akt twórczy. Skutek absolutyzuje, tworząc realia. Przetłumacza niejasności, względność. Utwierdza to, co przejściowe, ujaśniając wewnętrzne źródła i uwarunkowania.
Skutek zawiera się w przyczynie, o ile ta przyczyna jest udzieleniem istnienia, które posiada przyczynę. Przyczyna jest orzeczeniem, przez które wyraża się to, czym rzecz jest, bez odnoszenia się do innej rzeczy poza pierwszą, poza nią.
Występuje to ilekroć zaistnieje konieczność udzielenia jakiegoś aktu sformułowania, w którym obrazuje się operacja dokonania poprzez akt stanowiący sprecyzowanie stosunku między podmiotem (tu sztuką) a partycypującym w niej.
Czyli można by przyjąć, że partycypacja jest przyczyną sprawczą operacji poznania.
Każde stawanie się jest konstatacją podłoża, na którym się to dokonuje. Podłoża w swym wyrazie mogą ulegać przemianom, mieć może miejsce jakaś transformacja.
Podłożem może być poczucie związku z czymś, z kimś, ale i ten związek może okazać się względny, jeśli podłoże się zmieni.
I cóż, żeby był skutek, musi być inna wzorczość.
Czy w sztuce takie sytuacje mogą zaistnieć, czy sztuka jest raz na zawsze bliska i nie może mieć miejsca oddalenie. Może. Sztuka to tylko ewentualne zaistnienie (bulwersujące orzeczenie), jeśli powstanie układ powołujący ją·
Oczywiście, sztuka jako przedmiot pomyślenia nie jest "gotowa", trzeba ją wydobyć z pozyskanej rzeczywistości, która stanowi wspomniane podłoże substancjalne.
Akt twórczy, skutek, a jednocześnie uprzyczynowanie.
Można by powiedzieć, że wykształcona w tym procesie przyczyna sprawcza udziela istnienia rzeczom będącym jej skutkami.
Wielość możności dyktuje sprawczość działania, które wielości jest odbiciem. Gdyby ta poznawczość przyczynowa nie występowała, no i nie tkwiła pośrodku osoby podejmującej działania przyczynowe, to nie byłoby możliwe poznanie, zatem i sztuka zaistnieć by nie mogła.
Przyczynowanie sprawczo-wzorcze polega na uskutkowieniu formy istnienia tej możności. Zatem, co ważne, sztuka jest konstrukcją myślowo-odczuciową, powstającą jako substancja, a więc jest bytem samodzielnym, mogącym stać się przedmiotem dążeń, prawdą istnienia.
Z tym, że są nią wyłącznie treści wywołane przez akt poznawczy.
Akty poznawcze natomiast pełnią funkcje określone, są procedurą wydobywania aspektów owej prawdy.
Podejmowanie treści byłaby to forma samostanowienia, racje relacji do podmiotu, tu sztuki.
Świadomość sztuki powstaje w równym stopniu z wewnętrznych obserwacji przynoszących wciąż nowe materiały, co w wykrywaniu związków zależności w poznawaniu ich formułowań zasadnych.
Poznanie więc byłoby wynikiem także rozumowego, myślowego ujęcia rzeczywistości zrodzonej z treści aktu istnienia. Istnienia w tym obszarze.
Jedność tego pojęcia jest czymś trwalszym w wymiarze myślowym, niż zróżnicowanie ukazujące się wyłącznie w percepcji zmysłowej. Żadne poznanie nie zadowala się tylko stwierdzeniem faktu, na który uwaga została skierowana, ale staraniem ujęcia przyczyn tłumaczących rzeczy.
Zależnie od tego, jak zostanie ujęte pojęcie sztuki, tak i dalsze wnioski oraz działania będą z tego wypływać.
Takie i będą skutki wewnętrznej przyczyny.
Jak tłumaczyć sztukę?
Nie potrzeba jej tłumaczyć, jest samowytłumaczalna.
Przyczyna jest w niej i w kimś, kto ją percepuje.
Przyczyna wywodzi się z intencji wzorczej, wzorującej działania
poprzez jej doznanie.
Wyróżnionym rodzajem przyczynowości jest "przyczyna działająca", tak to określone. Czyli usprawniająca powstawanie sytuacji wzorczej w zaistnieniu w czymś, kimś.
Jakkolwiek każda przyczyna, jeśli powstanie, w zasadzie ma przypisane działanie.
To zaznaczenie dwojakości - w czymś, kimś - służy jedynie wyrazowi szerszej penetracji tych problemów.
Nie zawężając zatem, dopiero zależność przyczynowa będąca jednocześnie sprawczą, wzorczą i celową, stanowić może o zaistnieniu.
Kiedy coś zmienia życie (jak przyczyna), czyniąc je innym, zależnie od stopnia dotkliwości, na plus czy na minus się to wykłada, może być to przyjmowane z aplauzem czy przeciwnie, nieprzychylnie, może być to nawet dramatyczne. Dokonuje się to częstokroć nieoczekiwanie. Przynajmniej poza spodziewaniem. Pozostaje szukanie przyczyn, jako że nic nie wyrazuje się skutkiem bezprzyczynowo.
Taka procedura, odszukiwanie stosunku zależności, jest uzasadniona i słuszna, ponieważ przyczyna jest warunkiem powstawania czegoś. Chyba że ten skutek jest skutkiem przyczyny zainicjowanej, wtedy sytuacja jest jasna. I niewieloznaczna.
Natomiast sytuacja krańcowo inna, zdarzyć się może, tylko może się zdarzyć, jeśliby skutek na przykład był doskonalszy od przyczyny, wytworzyłaby się szczególna atmosfera. No bo to, co bardziej, więcej, też musi mieć swoją przyczynę.
Ale w tym wypadku sprawa nie jest prosta.
Można by podejrzewać, znaczy hipotetycznie założyć, że skutek realizując się, własnym trybem a w swoim rytmie udoskonalił przyczynę. Nie jest, w każdym razie nie byłoby to zjawisko powszechne, a jedynie nadspodziewane. O ile by się to dokonało.
Byłoby to pewnego rodzaju wyprzedzenie. Pozornie, wobec kryteriów uznanych, konfiguracja przyczyna-skutek, niemożliwe a jednak możliwe. Działałyby tu siły nieokreślone.
I takież, a przynajmniej w jakimś sensie podobne, spowijałyby wejście w sztukę. Czyli odnalezienie w niej swego bytu indywidualnego.
Układ symbiotyczny określający stronę substancjalną i egzystencjalną. Można by tu przytoczyć słowa André Malraux, który powiedział:
"Ze sztuką jest jak z Bogiem.
Szuka jej ten, kto już ją znalazł".
Jeśli znajduje, nie jest to kresem poszukiwania.
Zawsze jest to początkiem. Każdy moment kontaktu jest nowym odkryciem. Inaczej mówiąc, człowiek sam w sobie jest przyczyną siebie.
Być swoją własną przyczyną.
tekst wygłoszony przez autora na inaugurację powstania Galerii AT w dniu 30.11.1982
oraz drukowany w książce: Andrzej Matuszewski „Artykulacje” - wydawnictwo PWSSP Poznań 1993